Absolwenci UW przełamują mit o pracy na umowach śmieciowych
- Opublikowano: 18 Lut 2014
Zdecydowana większość osób opuszczających mury warszawskiej uczelni pracuje potem na etatach – to jeden z ciekawszych wniosków monitoringu losu absolwentów. Wyniki badania IBE i UW zaprezentowano na konferencji w Warszawie
.Na Uniwersytecie Warszawskim zgromadzili się badacze, urzędnicy i przedstawiciele uczelni z całego kraju. Wszyscy byli ciekawi wyników projektu, którzy przeprowadził IBE i Pracownia Ewaluacji Jakości Kształcenia UW.
Badacze wraz z naukowcami przeprowadzili wzorcowy monitoring losów absolwentów uczelni. Wykorzystali do tego dane z uczelnianych rejestrów, ale też z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- To projekt, który dotyka ważnego zagadnienia, czyli tego, co dzieje się z absolwentami uczelni po opuszczeniu jej murów – podkreślał prof. Marcin Pałys, rektor UW. – Jest to ważny temat dla ekonomistów, pracodawców, urzędników. Interesuje też polityków i politologów. Zwłaszcza, gdy palącą kwestią jest bezrobocie wśród młodych ludzi – podkreślał. Zwrócił uwagę na obecną debatę medialną dotyczącą tego, jak uczelnie przygotowują młodych ludzi do pracy. – Bez rzetelnych danych każdy może ukuć dowolną tezę i tak się niestety dzieje – dodawał. – Ta konferencja będzie impulsem w kierunku prowadzenia rzetelnych rozmów o losach absolwentów. Rozmów opartych o dane.
MNiSW skorzysta z metodologii
Wagę badania IBE i UW podkreślała również wiceminister nauki prof. Daria Lipińska-Nałęcz. – Wyniki badań, które dziś prowadzą uczelnie, nie są satysfakcjonujące – przyznała. – To służy głównie marketingowi, a nie wiedzy na temat absolwentów i ich sukcesów. Dlatego badanie na Uniwersytecie Warszawskim odegrało ogromną rolę. Dzięki temu doświadczeniu mamy nadzieję, że uda nam się wprowadzić dobry monitoring losów absolwentów uczelni w całym kraju.
Wiceminister przyznała, że do krajowego monitoringu zastosowana zostanie uproszczona wersja badania. W krajowej skali nie będzie możliwe prowadzenie badań jakościowych. Ale uczelnie mogą robić to na własną rękę, korzystając z wzorów wypracowanych w badaniu IBE i UW. Monitoring na poziomie krajowym nie będzie też uwzględniał oceny efektów kształcenia i procesów związanych z rekrutacją. – Cykl naszego badania będzie zamykał się w pięciu latach, bo naszym zdaniem szkoła wyższa ma wpływ na losy zawodowe w takim okresie, potem znaczenie zaczynają mieć już inne doświadczenia – tłumaczyła wiceminister Lipińska-Nałęcz. – Inny będzie też cykl badania pracodawców. Chcemy by był to cykl 3-letni, dostosowany do cykli kształcenia na studiach licencjackich.
- Jest dla nas budujące, że ministerstwo zdecydowało się wprowadzić naszą metodologię w życie – mówił dr hab. Michał Federowicz, dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych. – My myślimy już o próbie implementacji tego modelu monitoringu na innej uczelni, żeby zobaczyć, jak to zadziała w praktyce. Chcemy też zbudować narzędzia do pogłębionych analiz. Mamy poczucie zaczętej pracy, którą warto kontynuować – dodał.
UW to nie fabryka bezrobotnych
Podczas konferencji naukowcy szczegółowo omówili wyniki monitoringu losów absolwentów. Jak podkreślali, jednym z głównych wniosków wyłaniających się z tych analiz to zaprzeczenie obiegowej opinii o tym, że uczelnie „produkują” bezrobotnych. – Skoro 70 proc. absolwentów pracuje na etatach, a niewielki procent na innych umowach, to medialne zarzuty o tym, że młodzi ludzie po studiach pracują na umowach śmieciowych, są nietrafione – podkreślała wiceminister Lipińska-Nałęcz.
– Dla mnie to, że uczelnie nie produkują bezrobotnych, nie było zaskoczeniem – mówił prof. Jarosław Górniak z UJ, jeden z recenzentów badania. – Nie wiem skąd taki pogląd w ogóle wziął się w debacie medialnej – dodał. Zwrócił przy tym uwagę na nieugiętą postawę Generalnego Inspektora Danych Osobowych, co mocno wpłynęło na projekt. Brak zgody na wykorzystanie niektórych danych uniemożliwił m.in. dokładne zbadanie losów absolwentów poszczególnych kierunków.
O szczegółowych wynikach dotyczących zatrudnienia absolwentów UW opowiadali dr Mikołaj Jasiński i Tomasz Zając.
Z analiz uczelnianych rejestrów i danych ZUS wynika, że absolwenci uczelni raczej nie mają kłopotu ze znalezieniem pracy. – Można powiedzieć, że masowo pracują na etatach – mówił dr Jasiński. – Przeciętny absolwent przepracował na etacie ponad dwa lata z trzech lat objętych badaniem.
Praca, którą znajdują jest też dość stabilna. Analizy liczby pracodawców wykazały, że ponad połowa absolwentów studiów magisterskich i blisko połowa absolwentów studiów licencjackich, była zatrudniona u jednego pracodawcy. – Nie są więc skazani na niestabilne, doraźne umowy – dodawał dr Jasiński.
Większość absolwentów swoją pierwszą przygodę z pracą rozpoczyna jeszcze w trakcie studiów. Zatrudnienie w trakcie studiów częściej znajdują studiujący na studiach II stopnia i na studiach magisterskich. To nie jedyny rozdźwięk między tymi grupami absolwentów. Osoby z tytułem licencjata zarabiają trochę mniej – ich zarobki, choć wzrastają z czasem, są niższe niż przeciętne zarobki w sektorze przedsiębiorstw odnotowywane przez GUS. Absolwenci studiów II stopnia i magisterskich zarabiają więcej niż przeciętne zarobki odnotowywane przez GUS.
Dla pracodawców znaczenie ma już sam fakt ukończenia studiów
Dr Joanna Konieczna-Sałamatin przestawiła wyniki badań opinii, które stanowiły część monitoringu losów absolwentów.
Jednym z najciekawszych wniosków z nich płynących jest to, że dla pracodawców znaczenie ma już samo ukończenie studiów. Postrzegają to jako rodzaj selekcji intelektualnej. W dodatku w przyszłych pracownikach w mniejszym stopniu szukają wiedzy czy umiejętności, bo zdają sobie sprawę z tego, że nauce trudno jest dogonić mocno sprofilowane gałęzie biznesu. Dlatego bardziej istotny jest dla nich pewien rodzaj „kapitału kulturowego” absolwentów. - Pracodawcy chcieliby, żeby absolwent miał pomysł na siebie, żeby miał ogólne kompetencje i nawyki intelektualne – mówiła dr Konieczna-Sałamatin.
Zarysowała też dwa rynki pracy, które wyłoniły się dzięki monitoringowi. Jeden oczekuje grupy absolwentów, którzy są specjalistami. To mniej liczna grupa, która nie ma problemu ze znalezieniem pracy. Co ciekawe należą do niej nie tylko studenci kierunków ścisłych, ale także kierunków humanistycznych. – Pracodawcy traktują ich poważniej i oczekują od nich wkładu w rozwój biznesu czy firmy. Często próbują wyłowić ich już w trakcie studiów podczas różnego rodzaju praktyk czy staży – dodawała.
Druga grupa to pozostali absolwenci. Ci spotykają się z dużo większą konkurencją na rynku pracy. Zdaniem dr Koniecznej-Sałamatin dobrze jest, gdy zadbają o doświadczenie zawodowe jeszcze na studiach. Analiza monitoringu losów absolwentów UW wskazuje, że ci, którzy pracowali jeszcze podczas studiów, częściej znajdowali pracę po ich zakończeniu. - Kto pracował w czasie studiów, znacznie częściej w pół roku po zakończeniu studiów wykonuje regularną pracę (67 proc.) – mówił Albert Izdebski z UW, którzy przedstawiał część wyników dotyczących badania studentów. - I ta prawidłowość dotyczy zarówno licencjatów, jak i studiów II stopnia oraz magisterskich.
Absolwenci najbardziej cenią „interesującą pracę”
Albert Izdebski przedstawił pełen obraz, który wyłania się z badania opinii wśród absolwentów i studentów.
Okazało się, że różnice między studentami widać już od początku. Ci, którzy studiują kierunki matematyczno-przyrodnicze, zwykle bardziej świadomie wybierają swój kierunek studiów. Są też zwykle bardziej zadowoleni z nauki na studiach. To oni także wyżej oceniają możliwość nabycia kwalifikacji potrzebnych w przyszłej pracy niż absolwenci kierunków społecznych i humanistycznych.
To, co łączy studentów, to opinia o tym, co najbardziej cenią. – Absolwenci wszystkich kierunków najbardziej doceniają rozwój osobisty, jaki dają studia – opowiadał Izdebski. – Za to dość umiarkowanie cenią sobie praktyki zawodowe w kontekście podnoszenia kwalifikacji zawodowych, nawiązywania kontaktów na rynku pracy czy zwiększania szans na zatrudnienie.
Jeśli chodzi o przyszłą pracę, to dla absolwentów najważniejsze jest, by była to „interesująca praca”. Mniej osób wymieniało „pracę umożliwiająca rozwój”. A na kolejnych miejscach argumentem była możliwość awansu i wysokie zarobki. - Najmniej ważne dla absolwentów było to, by pracować w międzynarodowym środowisku, wykonywać pracę pomagająca pomagać innym ludziom oraz pracować w wyuczonym zawodzie – wskazywał Izdebski. - Mało też ważne jest dla nich możliwość własnego kształtowania czasu pracy.
Absolwenci opowiadali też o barierach na rynku pracy. Okazało się, że główna to brak doświadczenia zawodowego, brak stażu. - Może to wskazywać na zbyt wysokie oczekiwania pracodawców – podkreślał Albert Izdebski. Kolejnym wymienianym ograniczeniem był fakt, że nie mogą znaleźć pracy z godnej z kwalifikacjami. Na ten aspekt uwagę rzadziej zwracali ci, którzy pracowali. – Może więc oni są bardziej elastyczni na rynku pracy – zastanawiał się pracownik UW. Następnym problemem dostrzeganym przez absolwentów była oferta zbyt nisko płatnej pracy. Niewielki odsetek stwierdził, iż absolwenci nie mają problemu ze znalezieniem pracy.
Bardzo ważne badanie
Zdaniem naukowców i urzędników badanie IBE i UW, choć dotyczyło jednego z największych uniwersytetów i specyficznego, mazowieckiego rynku pracy, jest wielkim krokiem dla wszystkich uczelni. - Wyniki tego projektu są ważne dla wszystkich polskich uczelni – podkreślał prof. Górniak.
Badanie chwaliła też wiceminister Lipińska-Nałęcz. - Muszę przyznać, że wnioski z raportu IBE i UW są bezcenne – powiedziała. Z tych, na które zwróciła uwagę, wymieniła m.in. fakt, że rezultat na maturze nie ma wpływu na zawodowe losy absolwentów uczelni. Jako niepokojący wniosek z raportu uznała to, że kandydaci na studia przy wybieraniu kierunków nie kierują się modelem aktywności zawodowej i nie analizują możliwości rynku pracy. – Potem w trakcie studiów walczą o certyfikaty potwierdzające jakieś umiejętności, czyli ta ich świadomość się zmienia – dodała.
Dr Mikołaj Jasiński podkreślał, że badanie losów absolwentów uczelni powinno być prowadzone systematycznie. - Bo służyć ma systematycznemu podejmowaniu decyzji przez kandydatów, studentów, pracodawców, twórców programów kształcenia i twórców polityk edukacyjnych - uzasadniał. - Te wyniki muszą więc opierać się na stabilnych i rzetelnych wskaźnikach. Metodologia powinna być więc tania. Nie powinna obciążać uczelni, ani państwa. Musi też dawać jasne wyniki.
Łukasz Zboralski