Od uczenia zapamiętywania faktów, przez naukę rozumowania do rozwijania cech obywatelskich – ekspert Euroclio podczas seminarium IBE opowiadał o zmianach w edukacji młodych Duńczyków. Dziś nauczyciele z tego kraju zastanawiają się m.in. czy dopuścić możliwość korzystania z Internetu podczas egzaminów
.
Duński system oświatowy stosunkowo niedawno został zreformowany. Zmiany dotyczyły głównie kształcenia w trzyletnich gimnazjach, czyli uczniów po 15. roku życia. O tym, dlaczego zdecydowano się na reformę i jaki miała cel opowiadał w Warszawie Benny Christensen, ambasador Euroclio – Europejskiego Stowarzyszenia Edukatorów Historii, niezależny ekspert w zakresie edukacji historycznej.
Na spotkaniu, które odbyło się 27 listopada w warszawskim hotelu Radisson Blue Sobieski, badacze IBE dyskutowali o tym, jakie wnioski z duńskich reform są istotne dla polskiego systemu edukacji.
Jak wyglądają duńskie szkoły i egzaminy
Mali Duńczycy zaczynają naukę w szkołach podstawowych (folkeskole) w wieku 6 lat. Uczą się tam przez 9 lat. Te publiczne szkoły są zarządzana przez samorządy. Dzieci nie muszą mieć własnych podręczników, szkoła wypożycza je uczniom za darmo. – Nauczyciele uczący w tym typie szkół specjalizują się w trzech przedmiotach, choć w najmłodszych klasach powinni umieć nauczać wszystkich przedmiotów – opowiadał Christensen.
Po folkeskole uczniowie w wieku obecnych polskich absolwentów gimnazjów mogą wybrać czy chcą się dalej uczyć w szkole zawodowej czy w 3-letnim gimnazjum. W Danii funkcjonują cztery typy gimnazjów, po których ukończeniu można podjąć studia: ogólnokształcące, techniczne, handlowe i dla osób dorosłych. – Nie istnieją tak bardzo sprecyzowane pod względem przyszłych studiów szkoły jak np. chemiczne – podkreślał Christensen. – Gimnazja są niezależnymi instytucjami finansowanymi przez państwo. W nich także uczniowie otrzymują podręczniki za darmo, a nauczyciele uczą zwykle dwóch przedmiotów.
Duński ekspert wytłumaczył przy okazji różnice między kształceniem nauczycieli w tym kraju a w Polsce. W Danii nie istnieją tego rodzaju studia. By zostać nauczycielem historii należy najpierw ukończyć po prostu studia historyczne, a dopiero potem odbyć kursy pedagogiczne.
Po zakończeniu szkoły podstawowej uczniowie piszą państwowe testy pisemne oraz przystępują do egzaminów ustnych. W zależności od uzyskanych wyników rodzice po konsultacji z dyrekcją szkoły i nauczycielami, decydują o dalszej drodze edukacyjnej dziecka.
Państwowe egzaminy pisemne i ustne zdają również uczniowie gimnazjów. Na studia egzaminów nie ma. Uczniowie składają wniosek o dopuszczenie do studiowania zawierający oceny z gimnazjum, wybranych kursów oraz oceny egzaminacyjne.
Zmiana nauczania 2005 – 2008
Jeszcze w 2002 r. w duńskim parlamencie pojawiły się pewne idee reform oświatowych. Zaczęto rozmawiać o zmniejszeniu liczby pojedynczych przedmiotów szkolnych na rzecz rozwijania pracy interdyscyplinarnej.
Rok później złożono już projekt ustawy o reformie gimnazjów. Stowarzyszenia nauczycieli poszczególnych przedmiotów, które w Danii są popularne i należy do nich zwykle co najmniej 50 proc. pedagogów uczących określonego przedmiotu, proponowały zmiany w dokumencie.
Nową ustawę przegłosowano w 2004 r. Duńskie ministerstwo edukacji stworzyło wówczas komitety, których zadaniem było wypracowanie nowych programów nauczania.
Pełne wdrożenie reformy miało miejsce w 2008 r. Wówczas pierwsi uczniowie zakończyli 3-letni okres nauki w zreformowanym gimnazjum i zdali egzaminy. – Wtedy rozpoczął się etap dopracowywania reformy – zaznaczał Benny Christensen. – Zmiany wprowadzano w porozumieniu z nauczycielami.
Historia – tylko w związku z dniem dzisiejszym
W zreformowanym gimnazjum ogólnokształcącym (do tego typu szkół uczęszcza ponad 40 proc. populacji duńskich uczniów) 15-20 proc. wszystkich godzin nauczania to praca interdyscyplinarna.
Benny Christensen przestawił szczegółowe zmiany na przykładzie historii i fizyki. Pierwszy przedmiot przed reformą obejmował więcej dogłębnie poruszanych tematów i więcej analiz tekstów źródłowych. – Obecnie jest to obowiązkowy kurs dotyczący ogólnego rozumienia tekstów, w jego zakresie mieszczą się nauki humanistyczne, społeczne i ścisłe – tłumaczył. Kurs ten, który trwa w sumie 190 godzin zegarowych obejmuje 9 do 15 obszarów tematycznych, które nie muszą być ułożone chronologicznie. – Za to wszystkie tematy związane z historią muszą odnosić się do dnia dzisiejszego – podkreślał Christensen. Kurs kończy się egzaminem ustnym, koniecznym do uzyskania świadectwa ukończenia gimnazjum.
Podczas 3 roku nauki uczniowie muszą opracować projekt specjalny – przygotować pracę pisemną o objętości 20 stron. Musi ona łączyć dwie dziedziny. Historia jest jednym z popularniejszych przedmiotów towarzyszących w tych projektach.
Uczniowie pracują nad projektem przez tydzień, podczas którego nie muszą chodzić do szkoły. Swoją pracę mogą konsultować z kim zechcą, także z nauczycielami. Projekt jest oceniany po tygodniu.
Poza kursami interdyscyplinarnymi historia jest także obowiązkowym przedmiotem maturalnym.
Fizyka – kurs metody naukowej dla wszystkich
- Przed reformami uczniowie gimnazjum wybierali humanistyczną lub ścisłą ścieżkę kształcenia – mówił Christensen. – Dla wybierających przedmioty ścisłe fizyka była obowiązkowa. Teraz, po reformie, wszyscy uczniowie mają 6-miesięczny kurs wprowadzający do metody naukowej. To kurs interdyscyplinarny. I uczą się fizyki na poziomie C (najniższy, oprócz niego są poziomy A i B – red.). Uczniowie, którzy chcą np. w przyszłości studiować fizykę, uczą się jej na wyższych poziomach.
Nietypowy jest egzamin z fizyki. Rozdzielono go na dwie części. W pierwszej uczniowie zdają część eksperymentalną, na którą mają 90 min. Mogą ją zdawać w zespołach liczących maksymalnie trzy osoby. Potem zdają już indywidualny egzamin trwający 25 min.
Dla uczących się fizyki na najwyższym poziomie jest centralny egzamin pisemny. – Dziś właściwie wszyscy uczniowie piszą go przy użyciu laptopów – mówił Christensen. – Do sali mogą zabierać podręczniki, słowniki czy swoje wcześniejsze sprawdziany. Egzaminatorzy zdają sobie sprawę z tego, że liczy się to, jak uczniowie potrafią korzystać ze źródeł, a nie – jak pamięciowo odtwarzają wiedzę.
Efekty zmian
Obecni na spotkaniu badacze IBE ciekawi byli efektów zmian w kształceniu. – Jeśli chodzi o fizykę to plusem jest fakt, że wszyscy uczą się podstawowej fizyki – oceniał ekspert z Danii. Choć przyznał, że mniej uczniów zaczęło przystępować do egzaminów na najwyższym poziomie i że obserwuje się trochę niższy poziom umiejętności obliczeń matematycznych. – Nauczanie stało się szersze, ale płytsze – dodał.
Polskich dydaktyków interesowało też, w jaki sposób do nowego sposobu nauczania przygotowani zostali nauczyciele i jak do zmian odniosła się opinia publiczna, a w szczególności rodzice. Benny Christensen tłumaczył, że w Danii nie było debaty publicznej dotyczącej zmian, bo rodzice te kwestie zostawiają nauczycielom. – Są przyzwyczajeni, że nauczyciele stanowią ważną część systemu edukacji, przecież nie wiedzą dokładnie, jak wygląda np. nasz rozwój zawodowy.
Relacjonował też, że duży wkład w przygotowanie do zmian wniosły właśnie stowarzyszenia nauczycieli, które prowadziły wewnętrzne kursy szkoleniowe, dzieliły się doświadczeniami i opracowywały pomocne materiały.
Zaznaczył, że początkowo połowa nauczycieli był sceptycznie nastawiona do reformy. To zmieniło się po kilku latach i w 2011 r. zmiany w nauczaniu pozytywnie postrzega już ok. 80 proc. nauczycieli.
Uczestnicy seminarium obejrzeli film z egzaminu ustnego przeprowadzonego w duńskim gimnazjum. Mieli wątpliwości związane z formułą pozwalającą, na wcześniejsze przygotowanie prezentacji. Wskazywali, że m.in. z powodów podejrzeń o niesamodzielne prace, w polskich maturach zrezygnowano z przygotowywanej przez uczniów prezentacji. – W Danii postawiono na zmiany mimo pewnego ryzyka, że uczniowie mogą na egzaminie wypaść lepiej niż zasługują. Nie robimy z tego wielkiego problemu – odpowiadał Christensen. – Poza tym komisje na egzaminach składają się z doświadczonych osób, jeden nauczyciel jest zawsze spoza szkoły, przysyłany przez ministerstwo. W trakcie rozmowy z uczniem na temat jego projektu jesteśmy w stanie dowiedzieć się, na ile była to samodzielna praca.
Ekspert pytany był też jeszcze o cel reformy i kierunki, w których mogą podążać kolejne zmiany. – Egzaminy muszą odzwierciedlać to, co na co dzień dzieje się w klasach. A to, co na co dzień dzieje się w klasach, musi odzwierciedlać to, co na co dzień dzieje się w społeczeństwie – odpowiedział Christensen. – Reforma naszego systemu oświatowego na przykładzie przedmiotu historia od lat 70. przeszła od nauki odtwarzania faktów, przez pracę ze źródłami i szkolenie uczniów do roli takich mini historyków, do dzisiejszego głównego celu, którym jest rozwijanie cech obywatelskich.
Łukasz Zboralski